Moja O,
Wiesz przecież, że większość przygód ze stomatologią i sztukami pokrewnymi, na szczęście, mam już za sobą. Zupełnie nie rozumiem dlaczego znów wywołujesz te zjawy z przeszłości - już źdźbło przerzedzone i wybrakowane. Cokolwiek by nie było, pełne zębów już mam ryło!
Dlaczego wspomniałem o wrześniu? Miesiąc ten (przełomowy, w życiu każdego człowieka - o tym już za chwil kilka) wydawał mi się być najbliższym terminem do zrealizowania naszych zamiarów. Wszak Ty, wysokich lotów pianistka i śpiewaczka, nie możesz żyć na opak ze swoim napiętym grafikiem. Dokładając do tego mój tymczasowy pracoholizm (permanentny brak czasu na cokolwiek) - wynik wydaje mi się nadzwyczaj oczywisty! Implikacja, o przytłaczającej logice wniosków, podaje jak na tacy: wrzesień, dziewiąty miesiąc roku (nastąpi rozwiązanie) - wtedy spotkam swój absolut. Na całe szczęście nie wszystko musi być podyktowane twardą logiką. Widać, między nami zostało jeszcze trochę miejsca na spontaniczność i zdradę nieubłaganego pojęcia czasu. A propos czasu - odbyłem wczoraj pasjonującą rozmowę na ten temat. Opowiem Ci o tym przy najbliższej okazji.
Drobne wtrącenie - wrzesień. Dlaczego uważam, że jest miesiącem przełomu? Bo tak już po prostu jest. Takie mam wrażenie, odczucie. Z nadejściem września zawsze rodzą się we mnie nowe nadzieje. Muszę Ci nawet powiedzieć, że wrzesień zawsze wydawał mi się być początkiem roku. Nigdy styczeń. Styczeń jest zimny, ludzie chodzą na naświetlanie, bo zaczynają popadać w depresje związaną z ograniczoną ilością światła słonecznego (sic!). Jak w takich okolicznościach budować postanowienia, zmieniać swoją wizję świata, zrzucać zbędne kilogramy (itp. itd.)? Nie ma siły - budzisz się 1 stycznia z lekkim ćmieniem w skroni, a za oknem wita Cię chlapa, albo mróz -uściślając, zamarznięta chlapa (w zależności od polityki energetycznej stanów zjednoczonych i nastrojów żydomasonerii). Za to we wrześniu... powietrze ma wtedy zupełnie inny zapach. Unosi się woń młodych umysłów, które z mieszanymi odczuciami przekraczają progi szarych budynków celem wchłonięcia kolejnej porcji soczystej wiedzy. Daję się wyczuć lekko kwaskowatą beztroskę studentów wracających od brytola z pustymi portfelami, sercem wypchanym lekkim rozgoryczeniem, ale także nutą odbytej przygody. Tak, powietrze ma wtedy szczególny zapach. Dalej. Twoja skóra gorliwie odprawia msze dziękczynne za mniejszą ilość słońca, które przez ostatnie dwa miesiące bombardowało ją wielkimi dawkami optymizmu - jesteś już pewny, że w tym roku nie zaznasz depresji. I wydaje się, że tak naprawdę nic się nie zmieniło, że wszystko przecież żyje takim samym rytmem, jak w zeszłym roku i przed stu laty. To nieprawda. Mnie się przynajmniej tak wydaje. Przecież nie wszystko musi być solidnie wytłumaczone.
Koniec końców i tak cudownie będzie zobaczyć Cię wcześniej niż we wrześniu.
M.
11.6.09
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz